Już pierwsze spotkanie finałowe było nie lada gratką dla sympatyków koszykówki i zapowiadało duże emocjo w rewanżu. Tak też było, choć to ZETBUD rozpoczął od mocnego fragmentu, po którym prowadził w połowie pierwszej odsłony 13:7. ŻULICKI jednak nie zamierzał składać broni i na zakończenie tej części meczu przewaga ZETBUDU stopniała do 3 punktów. Druga i trzecia odsłona to bardzo nerwowa gra, w której dominowała defensywa. W tym okresie inicjatywa była po stronie ŻULICKIEGO, który fragmentami prowadził nawet czterema punktami, redukując przewagę rywala w dwumeczu do jednego punktu. Czwarta odsłona nadal toczyła się przy dużej dawce emocji, a żadna drużyna nie potrafiła uzyskać znaczącej przewagi. Szala zwycięstwa oraz losy tytułu mistrzowskiego ważyły się od pierwszej do ostatniej minuty tego dwumeczu, ostatecznie lepszy w obu meczach okazał się ZETBUD, który zdobył tytuł Mistrzowski pierwszy raz w swojej historii występów w NBA. Trzeba przyznać, że obie ekipy stworzyły na parkiecie bardzo ciekawe widowisko, z dużą dawką dobrej koszykówki, godne finału i to nie tylko na poziomie amatorskim.
MEGATOUR GÓRĄ W DRUGIM MECZU
Batalia o trzecią lokatę tak, jak w pierwszej odsłonie, tak i w drugiej było zacięte i budziło wiele emocji. Lepiej w mecz wszedł BALTICUS, który powoli powiększał w pierwszej odsłonie zaliczkę z pierwszego meczu, a łączna przewaga po pierwszej kwarcie rewanżowego spotkania wynosiła 18 oczek. MEGATOUR jednak nie składał broni i już w drugiej kwarcie zdołał zaznaczyć swoje atuty, które zmniejszyły przewagę rywala do 12 oczek w dwumeczu. Kolejne odsłony również były zacięte i wyrównane lecz BALTICUS pilnował, aby trzynastopunktowa zaliczka nie stopniała zbyt mocno i rywal nie miał zbyt wiele nadziei na wywalczenie brązowego medalu w obecnym sezonie. Fakt faktem MEGATOUR pokazał charakter i ostatecznie wygrał spotkanie różnicą trzech punktów, jednak z miejsca na podium cieszyli się koszykarze rewelacji sezonu BALTICUSA, którzy zwyciężyli w dwumeczu różnicą 10 punktów.
AKROPOLIS PIĄTY
Przebieg rewanżowego spotkania o piąte miejsce był zgoła inny niż pierwszy mecz w tej parze. BASKET z dużym animuszem przystąpił do zmagań na parkiecie i zaczął odrabiać potężne straty z pierwszego pojedynku (27 punktów przewagi AKROPOLISU). Gracze AKROPOLISU pewni siebie byli mocno zdekoncentrowani do tego poziomu, że również lider drużyny w osobie Radosława Radomskiego kilkakrotnie nie potrafił znaleźć drogi do kosza będąc pod samą obręczą, nawet dobijając po dwa lub trzy razy. BASKET skrzętnie wykorzystywał rozluźnienie w szeregach rywala i po dwóch kwartach prowadził różnicą 15 punktów. Po zmianie stron AKROPOLIS postanowił nie kusić losu i zaczął panować na parkiecie, na efekty nie trzeba było długo czekać, bo wynik po trzech kwartach to już tylko dwupunktowe prowadzenie BASKETU. W czwartej odsłonie AKROPOLIS nadal kontrolował przebieg meczu i ostatecznie wygrał całe spotkanie sześcioma punktami, a dwumecz przewagą 33 oczek. Trzeba przyznać, że gdyby tydzień temu BASKET zaprezentował się równie dobrze jak w ostatnią sobotę wynik byłby otwartą sprawą.